28 września 2010

filozofia umierania


Chciałabym móc nazwać wszystkie uczucia, ale brak mi słów, które by je odzwierciedlały. Brak kolorów, które by mogły zobrazować intensywność emocji. Brak muzyki, która mogłaby wybrzmieć siłą wyobrażeń.

Biochemia w moim mózgu. Intensywnie dobierające się pary impulsów, łączące się, tańczące. Jak to jest, że wchodzą w moją głowę, że Ty wchodzisz. Nieproszony.

Czy warte to wszystko?

Nie można uśpić cząsteczek atomowych. Nie da się zdusić, zakrzyczeć, zmiażdżyć czy wypalić. Nie da się ich oszukać. One same wiedzą najlepiej, którędy biec, jakie drogi wybierać by być najbliżej siebie. One mają odwagę walczyć o siebie, ostatnimi siłami zwyciężają wszelkie przeciwności.

Nie wyważaj drzwi otwartych na oścież.

Anioły wcale nie strzegą naszych dusz. Nie siedzą na chmurkach i nie patrzą na nas, ludzi. Nie interesuje ich czy jesteśmy tego warci czy nie. Nie jesteśmy dla nich, nie są dla nas. Nie muszą nas chronić, nie muszą nam podpowiadać dobrych wyborów. Diabły nas też nie chcą.

Gardzą nami boskie stworzenia. Nie ustąpią nam miejsca w swoim przedziale.
Nie pozwolą nam wsiąść do swojego pociągu. Wyrzucą ze swoich dworców. My mamy tylko serca. Oni nie chcą serc.

Oto mój krzyk i strach przed śmiercią.

Tylko czego się bać, śmierć to tylko słowo, po co bać się słów. Po co strzec tajemnic, sekretów. Po co to wszystko, wszystko trzeba będzie zostawić. Spakować najważniejsze dokumenty upoważniające nas na jeden jedyny przejazd. Dokumenty człowieczeństwa wydaje nasz osąd o sobie. Sumienie nasze jest jedynym urzędem administracyjnym zdolnym wystawić nam odpowiedni paszport.
Jak daleko zajedziemy?

1 komentarz: