23 maja 2012

Trzy siostry człowieczeństwa

Wiara. Nadzieja. Miłość.

Weźmy wiarę. Jest jak szczwany lis. Przypałęta się znienacka. Atakuje najsłabsze jednostki. Te silne zdołają uciec, zanim połknie je do reszty. Gdy już połknie w całości, gdy nie ma ucieczki, jesteśmy w wielkiej jamie, niczym Jonasz w wielorybie... I ta sama wiara, która nas zjadła - podtrzymuje nas. Z wewnątrz i na zewnątrz, wszędzie. Zachłannie. Bo przed sobą w sobie nie da się uciec.

Nadzieja jest najstraszniejsza. W chwili, gdy już wszystko karze zniknąć, nadzieja trzyma nas za rękę jak dobra matka, podtrzymuje w cierpieniach, byśmy cierpieli do końca. Aż nie będzie ratunku. Nawet wtedy, nadzieja niczym zaborcza kochanka, wpierw daje nam w twarz, by za chwilę wpić się w nasze umysły.

Ale miłość. Miłość skrada się nocą i zamyka umysł. Wodzi uniesieniem po plecach, nadgarstkach, całuje w usta. Miłość stale krąży, raz się zbliżając, by za chwilę się oddalić. Miłość to wredna suka, która nie pozwoli odejść za daleko. Z trzech sióstr, to ona potrafi najwięcej zdziałać. Gdy pierwsza już nas wypluje, druga opuści, ta trzecia zabierze nam wszystko.