13 stycznia 2011

sny rodzą rzeczywistość


Jim Morrison powtarzał, że sny rodzą rzeczywistość, co choć budzi początkowo sprzeciw, nie jest wcale niemożliwe. Wręcz przeciwnie.
Kiedyś spisywałam swoje sny. Miałam piękny zeszyt, ekologiczny z czarną okładką, w środku papier koloru brązowego, recykling pełną parą. Tam zwielokrotniały swój żywot moje sny.
Aż któregoś dnia przyłapałam się na wspominaniu czegoś, co prawdopodobnie wydarzyło się w marzeniu sennym, a byłam pewna, że było na jawie…
I tak do dziś nie jestem pewna kilku moich wspomnień. Nie wiem, czy wydarzyły się naprawdę czy też zostały zaprojektowane przez mój umysł?
Patrząc na przedmiot, wiemy jaką pełni funkcję. Czasami tylko się jej domyślamy, jednak rozwikłanie zagadki nie zajmuje zbyt dużo czasu.
Patrząc na moje sny i wspomnienia (a nawet niektóre odczucia) nie potrafię powiedzieć, po co egzystują w moim życiu. Wiem tylko, że budują moją rzeczywistość, są jej (zbyt) ważnym składnikiem.
Chociaż nie mogę na nich w pełni polegać.

2 stycznia 2011

Kwiat


Cisza wkrada się między usta a dłonie. Chłód przenika przez skórę. Tętnice dawno przestały przewodzić namiętność.
Wschód słońca. Nakryłam go, gdy się wyłaniał. Tylko raz. Jakby nigdy wcześniej i nigdy potem miał się nie pojawić. Polana była mokra od rosy a nasze pidżamy lśniły.
Zachodów było więcej.
Tylko północ – południe bez zmian.

Dawno nie miałam w ręku bukietu kwiatów polnych. Już ich nie dostaję. Wiek dojrzały wyklucza naturalność.
Na parapecie prężą się dumnie sztucznie podtrzymywane storczyki.
Dzikie rośliny już dawno pogubiły wszystkie nadzieje.

Nie podlewany kwiat z brakiem dostępu do światła umiera.
Czasami reanimowany, karłowacieje.

Czekam na złamanie ciszy.