1 marca 2011

Pamiętam, gdy ojciec dał mi worek płócienny, w którym brzęczały monety. Był ciężki, choć mały. Spłowiały kolor, o ile dobrze pamiętam beżowy. Może szary. Zamknięty.
Gdy udało nam się otworzyć worek, wysypałam monety. Było ich dużo a każda śmierdziała intensywnie. Metal, pot ludzi, którzy ściskali te monety w garści. Z rąk do rąk. Za coś i po coś. Przede wszystkim od kogoś do kogoś. Najważniejsze za co.

Monety skrywają w sobie coś więcej niż wartość nominału.
Skrywają tajemnice kieszeni i cienkich portfeli.
Słyszały nie jedno i nie jedno mogłyby ogłosić światu.
Ciekawe, że jeszcze nikt nie zainstalował w monetach maluteńkich chipów, które by inwigilowały nadawców i odbiorców.

Nie miało by to najmniejszego sensu.
Monety się gubi, przy okazji oddaje, pożycza, gdy brakuje na kawę.
Czasami chowa się je na długie lata w płóciennym worku.
Wtedy są cichymi szpiegami szuflad.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz